Czas na kolejne piwo od alchemików z Kingpina! Czemu alchemików, zapytacie? Bo kto dodaje więcej szalonych ziołowo-przyprawowych dodatków niż oni? Chyba nikt! Czas na Mandarina, czyli IPA w zachodnim duchu, z dodatkiem wschodniej zielonej herbaty sencha!
Opakowanie: Etykieta w znanym stylu przedstawia mandaryńskiego mistrza. Do tego maksimum informacji na temat piwa – jak zwykle u Kingpina.
Wygląd: Ciemnozłota, nieprzejrzysta ciecz z czapą solidnej, białej i bardzo trwałej piany, która opadając pozostawia po sobie znaczący lacing.
Zapach: Moc cytrusów, ziół i owoców tropikalnych, a do tego świetna herbaciana kontra! Jest west coast, jest sencha. Jest Ameryka!
Smak: Podobnie jak aromat – bogaty i dobrze zbalansowany. Z jednej strony chmielowość (owoce cytrusowe i tropikalne, odrobina ziół i żywicy), z drugiej herbata, z trzeciej… delikatny karmel (który nie do końca pasuje do stwierdzenia west coast, ale daje przyjemną kontrę).
Odczucie w ustach: Wyraźna, ciut zalegająca i po dłuższej chwili męcząca goryczka – po części pochodząca od chmielu, po części (jak mniemam) od herbaty. Niemniej – piwo jest wybitnie orzeźwiające, a ponad 7% alkoholu świetnie ogrzewa (mimo, że jest niezwykle dobrze ukryte).
Podsumowanie: To chyba najlepsze piwo od Kingpina. Dobrze wyważone (i uwarzone). Jedyne „niedociągnięcia”, które mógłbym wypunktować (i za które odejmuję punkt w ostatecznym rozliczeniu) to zalegająca goryczka i karmel, który nieco burzy aurę west coast IPA. Tak czy siak – kto nie pił, niechaj nadrabia zaległości!
Tomek
Browar: Kingpin (Polska – Zarzecze)
Piwo: Mandarin
Styl: Sencha American (West Coast) IPA
Alkohol: 7,2%
Ekstrakt: 16,5%
IBU: nieznane
Cena: 9 PLN (za 330 ml)
facio jesteś dziwny i tyle, oceniasz zagraniczne piwa wyżej z zasady, to jest bieda. Ale w sumie to zrozumiałe i każdy tera zakłada bloga i jest „ekszpert”